Independent day - 11 listopada 2006




11 XI data dość dobrze znana z historii (dla tych, którzy nie uważali na lekcjach, bąć też je dość sprytnie omijali przypominam, to nasz taki dzień niepodległości taki 4 lipca) pogoda super na 5+ (dosłownie), niebo szczelnie zasnute dość niskimi chmurami. Co tu ukrywać postanowiliśmy w jakiś sposób (inny niż melanż ) uczcić ten dzień. Zostało nam latanie, więc udaliśmy się na górę w squadzie, prócz mnie standard zapaleniec Adrian, który jak zwykle w czasie drogi remix-ował teksty piosenek. Tzn. Młody za swoim nówka funkiel modelem, który już nie jednego mordelarza przeżył A także wielki nieobecny wielu wypraw Krzysiek. Choć jak się później okazało, według mnie, mogłoby darować sobie obecność albo przynajmniej tej jego ″kosy″, od której ″odbił″ się w powietrzu mój niezniszczalny model (do dziś tak myślałem ) A kompletna załamkę przeżyłem, kiedy zobaczyłem, a raczej nie zobaczyłem uszkodzeń u Krzyśka w przeciwieństwie do mojego modeliku ), tak przy okazji żeby później nie było niedomówień. Agresorem tej (i każdej innej ) kolizji był Krzysiek, a ja standard spokojnie, prosto sobie leciałem ). Do pełnej frekwencji FLY-teamu brakowało jedynie, Karolka. Pytany, czemu nie jedzie nawijał coś o jakimś meczu korony, kastetach, młynie, promocjach, płytach chodnikowych i jakieś ustawce ) i takie tam inne akcesoria kibiców, kto ich zrozumie (dla zainteresowanych mecz zakończył się nasza wygrana, na boisku jak i na trybunach ) Cały wyjazd można podsumować jednym słowem (kurtularnym rzecz jasna).
Po 10 min latania, krążenie w palcach odmawiało posłuszeństwa, całe szczęście ze zabraliśmy grilla, bo było by nie ciekawie... Wszyscy odtajaliśmy ręce nad grilem – niczym rasowi zule . Młody po krótkim wykładzie teoretyczno-praktycznym doszkalał się w pilotażu, a w lądowaniu nawet zdaniem reszty, co nas zaskoczyło lepiej mu szło niż Karolkowi
Ale jak to mówią ″nie chwal dnia przed...″ Ostrzegaliśmy młodego ze bez naszej asekuracji rozp... (rozwali) model i niestety jak zwykle mieliśmy racje nieprawidłowo zbliżył się do ziemi... Pomimo tego młody przyjął perspektywę remontu zazwyczaj pozytywie (respect) A przy okazji ze wybory niedługo zgłosił swoja kandydaturę do elitarnej ekipy FLY-teamu. Wniosek jest na razie omawiany, a dokładnie negocjujemy wysokość wpisowego (to jest środka ogólnie dostępnego w sieci sklepów całodobowych ) Mniejsza z tym zauważyłem ze coraz popularniejszy staje się niedawno opatentowana rozkminka Adriana pilotowania szybowca z wnętrza kabiny mojej ″fury″ -przez szybę wystaje jedynie antena. Niektórzy chcieli oblatać również moja limuzynę bez większego skutku. Latanie bez rewelacji przynamniej wiaterek nieźle wiał dla niektórych nawet za dobrze wszystkim z początku dala się we znaki długa przerwa od ostatniego latania. Refleks przytępiła zdeka zimna aura. Ogólnie z pierwszego wypadu w nie wakacyjnych warunkach można wysnuć następujące wnioski:
Wyczapić rękawiczki towar deficytowy, który, jak się okazało posiadał jedynie przewidujący Krzysiek (i nawet nie chciał się podzielić ) Grill jest obowiązkowym atrybutem, a jego rozpalaniem któż inny mógłby się zająć jak nie Adrian... We znaki wdał się także brak zimówek. Ten problem można rozwiązać w dwojaki sposób:
-zainwestować w zimówki, ale w sumie na letnich jest hardcor
-wydelegować ekipę pchająca
-albo może łańcuchy? Ale znowu wtedy lipa z palenia gumy na mokrej trawie
Z innych niezbędnych rzeczy niektórzy pewno by wymienili tubę w bagażniku Zobaczymy jak wypadną kolejne wczesno zimowe wypady (o ile mam nadzieje dojdą do skutku, bo o chętnych jestem w miarę spokojny; żeby jeszcze tylko nikogo żaden wirus nie przy atakował )

Autor Maciek W.
Wszelkie prawa zastrzeżone

Dodatek od Krzyśka - ″Opinia twiedząca o mojej winie jest nie prawdziwa″ .